Wtedy będziemy mogli powiedzieć, że mama i tata są naszymi przyjaciółmi. To wymaga wysiłku z obu stron. „Czcij swego ojca i swoją matkę, abyś długo żył na ziemi, którą Pan, Bóg twój, ci daje” (Wj 20,12). „Kto czci ojca, zyskuje odpuszczenie grzechów, a kto szanuje matkę, jakby skarby gromadził” Syr 3,3-4. „Synu Przejdź do zawartości Strona głównaO nasOŚRODKIZESPÓŁDOROBEKPOLITYKA PRYWATNOŚCIKODEKS ETYCZNYW MEDIACHDiagnozaUZALEŻNIENIE OD MIŁOŚCITESTY DIAGNOSTYCZNE6-STOPNIOWY PROGRAM TERAPIIOfertaKONSULTACJEPSYCHOTERAPIAGRUPYWARSZTATYCENNIKFAQCzytelniaBLOGARTYKUŁYKSIĄŻKIE-BOOKILINKIKontakt Jak toksyczne matki wpływają za życie swoich dzieci? Jak toksyczne matki wpływają na życie swoich dzieci?Kontrolerka2019-01-25T22:47:51+01:00 Jeżeli ty będziesz szczęśliwa, twoje dziecko też będzie szczęśliwe, bo nauczysz je szczęścia. Jeżeli będziesz siebie kochać, ono też będzie siebie kochać – mówi psycholog, dr Monika Wasilewska, z którą o byciu złą i dobrą matką, różnych modelach wychowania i micie poświęcania się dla dobra dziecka rozmawia Monika Szubrycht. Czy toksyczną matką bywa się od urodzenia, czy się nią staje? Można zadać pytanie: kim jest toksyczna matka? Donald Woods Winnicott (brytyjski psychoanalityk i pediatra – przyp. red.) mówił, że matka ma być wystarczająco dobra. Czyli, mówiąc najogólniej, toksyczna matka nie jest wystarczająco dobrą matką, żeby zadbać o prawidłowy rozwój dziecka. Jest albo za młoda, albo niedojrzała. Może mieć 30 lat i nie dojrzeć do posiadania dziecka. Nie stała się matką, czyli w toku jej rozwoju nie nastąpiło coś takiego, co uczyniłoby ją zdolną do podjęcia odpowiedzialności za drugiego człowieka. Jej rozwój emocjonalny i społeczny nie przebiegał prawidłowo. W tym przypadku powiedziałabym: nie stała się wystarczająco dobrą matką. Ale ta toksyczność może mieć różne oblicza. Jakie to oblicza? Czym charakteryzuje się toksyczna matka? Jest bardzo wiele grup, cała książka Susan Forward „Toksyczni rodzice” jest temu poświęcona. Opisuje różne typy toksyczności, począwszy od patologii, alkoholizmu i wykorzystywania dzieci, po przemoc fizyczną i psychiczną. Ale gdybyśmy się skupili na tzw. zdrowej, funkcjonalnej rodzinie, odcięli ewidentne patologie społeczne, toksyczną matką będzie kobieta, która nie wytworzyła z dzieckiem prawidłowej, bezpiecznej więzi. Bezpieczna więź jest wtedy, kiedy matka jest wystarczająco responsywna, czyli we właściwy sposób odpowiada na potrzeby dziecka i jest w stanie je zaspokoić, w tym potrzebę miłości czy przynależności. Jeżeli natomiast powstała więź pozabezpieczna, to już można powiedzieć, że jest to pewien rodzaj toksyczności, bo dziecko już na wejściu jest obdarzone pewnym deficytem. Według różnych autorów, więź między matką a dzieckiem kształtuje się do drugiego roku życia dziecka, więc nie ma na to dużo czasu. A troska o więź z dzieckiem powinna rozpocząć się w momencie otrzymania informacji, że jestem w ciąży. Więź powinna się zacząć budować już w okresie prenatalnym i potem mieć swoją kontynuację w okresie postnatalnym. Brak tej więzi już stanowi pewien rodzaj toksyczności, bo zaburza rozwój dziecka, zwłaszcza emocjonalny. Dziecko nie jest pewne reakcji i zachowań matki, nie rozwija się w spokojnym środowisku. Druga kwestia dotyczy postaw rodzicielskich. Są różne style wychowywania dzieci, jedne są bardziej autonomiczne, inne bardziej autokratyczne. Wiadomo, że matki, które nie są toksyczne, powinny akceptować dziecko. Kiedyś był modny model wychowania zwany lepieniem z gliny. Dziecko postrzegane było jako bezwolny kawałek, który powinniśmy ulepić na nasz wzór, albo według naszego widzimisię. Zanim się dziecko urodziło, dorośli tworzyli dla niego jakąś foremkę, a potem wciskali w nią dziecko, odcinając, co nie pasuje, jak przy formowaniu ciasteczka. Był też model zupełnej swobody, modny trend, który polegał na tym, że mamy się nie mieszać, pozwalać na wszystko, bo dziecko ma zdrowo zaprogramowany system rozwoju. Wiadomo, że ten model też się nie sprawdził. Wreszcie, był tzw. model konfliktowy. Choć lepszy niż poprzednie dwa, też nie był dobry, ponieważ opierał się na walce. Dzieci wychowane według modelu konfliktowego nie najlepiej radzą sobie w związkach, nauczone są wchodzenia w starcia. Mało jest negocjacji, liczy się, kto wygra. Jaki model wychowania jest więc najlepszy? W tej chwili proponuje się model socjalizacji opartej na współpracy, który polega na tym, że uczymy dziecko negocjować, uczymy zdrowych kompromisów. Matka pokazuje, co jest dla niej ważne, uczy empatii, osiągania konsensusu w dyskusjach, jakiegoś złotego środka, ale na zasadzie pokojowej. Dziecko nie może rządzić w domu, być małym tyranem, ale też nie może być nic nie znaczącym przedmiotem, którego się nie szanuje i przestawia z kąta w kąt. Matki, które stosują taki model socjalizacji, opartej na wzajemności i wymianie, nie są toksyczne. Szanują dziecko, jego potrzeby i indywidualność, a także wrodzone cechy, które nie zawsze są zależne od procesu wychowania. W jakim wieku dzieci najczęściej zauważają, że matka nie zachowuje się tak, jak powinna? Na pewno we wczesnym okresie dojrzewania, który zaczyna się między 11. a 12. rokiem życia. Wtedy rozwija się myślenie krytyczne. Niektóre dzieci w okresie szkolnym widzą, że coś jest nie tak, porównując swoje obserwacje z sytuacją rówieśników. Jeżeli nie mówimy o rodzinach patologicznych, to przed okresem dojrzewania trudno cokolwiek zauważyć. Wcześniej dziecko najczęściej uznaje, że to co jest u niego w domu, to norma i tak ma cały świat. Są i tacy, którzy odkrywają to bardzo późno, w okresie dorosłości. Mam wiele pacjentek, które mają około 30 lat, z którymi rozmawiam i zadaję pytanie: „Jakie są pani potrzeby?”. Pacjentka odpowiada: „A ja w ogóle mam prawo mieć jakieś potrzeby? Przecież u mnie w domu nigdy tak nie było”. W wieku 30 lat ze zdziwieniem stwierdzają, że mają prawo do jakichś potrzeb i że w ogóle mają jakieś prawa. Czy toksyczność częściej dotyczy relacji matki z córką? Opracowuję test dotyczący parentyfikacji, czyli zjawiska, które polega na tym, że w rodzinie następuje zamiana ról, to dziecko staje się opiekunem swoich rodziców, jest zapraszane do bycia dorosłym. To jest bardzo toksyczne zjawisko. Na przykład córeczka troszczy się o potrzeby emocjonalne swojej mamy ( z prowadzonych na świecie badań wyniki że częściej parentyfikowane są dziewczynki, a osoba parentyfikującą częściej jest matka) staje się przyjaciółką swojej mamy. Matka jej się zwierza z różnych problemów emocjonalnych, obciążając ją nadmiernie do wieku. Z wstępnych badań wynika, że bardziej parentyfikują matki i częściej córki są parentyfikowane. Są dwa rodzaje parentyfikacji: emocjonalna, polegająca na obciążaniu emocjonalnym dziecka, i parentyfikacja instrumentalna, która polega na tym, że dziecko jest obłożone nadmiernie obowiązkami domowymi, na przykład w gospodarstwie, albo dokładaniem się do budżetu. Te obowiązki same w sobie nie są złe, ale niedobrze się dzieje, gdy jest ich za dużo. Parentyfikacja instrumentalna może częściej dotykać chłopców, a emocjonalna dziewczynki. Badania prowadzone na świecie pokazują, że parentyfikacja instrumentalna jest mniej toksyczna niż emocjonalna. Dzieci poddawane tej pierwszej w dorosłym życiu są zadaniowe i sprawne. To pracoholicy, rzadko szukający przyjemności, ale to nie upośledza ich tak bardzo, jak parentyfikacja emocjonalna, które powoduje, że taka osoba nie zna swoich potrzeb i nie potrafi o siebie zadbać. Jakie są dzieci toksycznych matek? Kiedy naruszane są granice dziecka, które jest zapraszane do opiekowania się matką, ono nie umie potem o siebie zadbać. Myślę, że dziewczynki, ze względu na cechy biologiczne, hormony związane z opiekuńczością, są bardziej predestynowane do tego, żeby wejść w tę pułapkę, żeby podjąć się opieki nad całym światem, wszystkimi innymi, tylko nie sobą – „ja jestem tu najmniej istotna”. Nie umieją się o siebie zatroszczyć, nie potrafią kochać się we właściwy sposób, bo matka uczyła je miłości, która nie była dobrą, zdrową miłością. To bardzo upośledza późniejsze funkcjonowanie w związkach, ale też funkcje macierzyńskie, bo zaobserwowano, że parentyfikacja podlega pewnej transmisji pokoleniowej. Parentyfikowane dzieci są parentyfikującymi matkami dla swoich dzieci. Czyli córki toksycznych matek, też będą toksyczne dla swoich dzieci? Tak, mogą być. Zauważyłam ciekawe zjawisko: nawet te córki, które uświadomiły sobie – czy w okresie dojrzewania, czy we wczesnej dorosłości – że ich matki nie były w porządku, zobaczyły wszystkie błędy, które te matki popełniały, mogą mieć problem, żeby nie robić tego samego w stosunku do swoich dzieci. To się dzieje jakby poza nimi. To jest jak automat. W trakcie krzyczenia na dziecko, widzą, że to nie jest dobre, ale nie umiały tego powstrzymać. Autorefleksja nie działa jak hamulec? Sam intelektualny wgląd nie wystarcza. Myślę, że trzeba to przepracować emocjonalnie. Zauważyłam jeszcze jedno ciekawe zjawisko. Są matki, które mówią: „W życiu nie będę taka dla mojej córki, jaka moja matka była dla mnie, bo ona mnie nie szanowała, rywalizowała ze mną na różnych płaszczyznach”. Mówią: „Ja taka nie będę”. I faktycznie nie są takie. Starają się, wzmacniają swoje córki, mówią: „Jesteś super, jesteś cudowna, jesteś wspaniała”. I co się dzieje? Córki dorastają i mają te same problemy. Mają niską samoocenę i tak samo źle funkcjonują, jak matki. Uważam, że dzieje się tak dlatego, że dzieci bardziej uczą się poprzez modelowanie, niż przez przekaz werbalny. One widzą, jak matka sama siebie traktuje, jak ona myśli o sobie. Tego się od niej uczą, nie tego, co słyszą. Czyli nie wystarczy odciąć się od toksycznych relacji i chcieć być dobrą matką? Trzeba zadbać o siebie i o swoje potrzeby, żeby móc budować dobre relacje z dziećmi? Tak. Mówię im: „Jeżeli ty będziesz szczęśliwa, twoje dziecko też będzie szczęśliwe, bo nauczysz je szczęścia. Jeżeli będziesz siebie kochać, ono też będzie siebie kochać. A nawet, jeśli będziesz je kochać, a siebie nie będziesz lubić, wtedy to dziecko też raczej siebie lubić nie będzie. Może za to kochać swoje dziecko”. Wydaje mi się, że odpowiedzialne rodzicielstwo i nietoksyczność polega też na tym, że ja jestem na tyle odpowiedzialna, że pracuję nad sobą, po to, by kochać siebie, szanować, być zdrowa, żeby móc to samo potem przekazać swojemu dziecku. Czyli to, co robimy dla siebie, tak naprawdę robimy dla naszych dzieci. Tak. Ważne jest szanowanie swoich potrzeb. Zakładam, że te potrzeby są też takie, że matka, która jest zdrowa i ma hormony, które odpowiadają za instynkt macierzyński, chce, żeby jej dziecko było szczęśliwe. Ale ono nie będzie szczęśliwe, dopóki matka sama ze sobą nie będzie szczęśliwa. Część matek nadmiernie ingeruje w życie swoich dzieci, albo skupia na sobie uwagę. Gdzie przebiega granica między matką nadopiekuńczą, a tą, która przekracza granicę i nie pozwala dziecku na samodzielność? Nadopiekuńczość jest uznawana raczej za postawę negatywną. Uważa się, że to postawa, która może wynikać z lęku matki o to, że dziecku coś się stanie. Ona mu go daje, a on ogranicza możliwości rozwojowe dziecka. Matka sama musi sobie poradzić z lękiem, dziecko nie jest za to odpowiedzialne. Nadopiekuńczość może też wynikać z potrzeby kontroli. Kontroluję wszystko, co dotyczy mojego dziecka, nie żeby było bezpieczne, ale żebym to ja się lepiej czuła. Nie myślę w tym momencie o dziecku, nie odpowiadam na jego potrzeby, bo to są moje potrzeby. Tak naprawdę jestem matką, która troszczy się o siebie, swoje lęki i swoje wyobrażenie świata. Wiążę w ten sposób dziecko. Zniewalam je, mając nad nim naturalną przewagę. Nadopiekuńczość może też wynikać z niepewności. Jeśli człowiek nie czuje się pewnie w rzeczywistości, postrzega świat jako pełen niebezpieczeństw, to nie patrzy na niego obiektywnie. To jest nasza konstrukcja świata, być może sprzedana przez naszych rodziców, być może my to dostaliśmy od kogoś, ale my to później sprzedajemy naszemu dziecku i ono też będzie w ten sposób widzieć rzeczywistość. Tymczasem to nie jest prawda o świecie, tylko nasza prawda, która powinna podlegać weryfikacji, jeżeli mamy na celu nie nasze dobro, ale dobro naszego dziecka. Poza elementem kontroli w nadopiekuńczości jest jeszcze element bycia ważną, bycia potrzebną. To też jest element myślenia o sobie – nie pozwalamy dziecku dorosnąć. Cały czas jesteśmy ważni dla niego i cały czas zrobimy lepiej, wiemy lepiej, bo jesteśmy starsi o te 20 czy 30 lat. To bardzo uderza w samoocenę dziecka, w poczucie jego wartości. Bo jeżeli matka mówi: „Zostaw to, ja to zrobię, ty nie umiesz tego”, to dziecko dostaje komunikat: „Ze mną jest coś nie tak, nie jestem wystarczająco dobry, sprawny, moja mama to lepiej zrobi”. Cóż to jest innego, jak nie podnoszenie sobie samooceny kosztem dziecka? Jestem cudowna, wspaniała i tak to muszę zrobić, lepiej ugotuję i posprzątam, wyprasuję. Pokażę mojej córeczce, jaka jestem ważna i wspaniała. To na pewno jest toksyczność. Czyli robienie czegoś za dziecko działa na jego niekorzyść? Tak. Oczywiście, kiedy dziecko potrzebuje pomocy, nie można się od niego odsunąć, to nie jest dobre. Chodzi tylko o to, żeby prowadzić dialog z dzieckiem. Zapytać: „Potrzebujesz mojej pomocy, czy nie?”. Pamiętam, jak mój syn przyszedł kiedyś ze szkoły i powiedział, że kolega go uderzył. Zapytałam wtedy: „Czy chcesz, żebym poszła pogadać z tym kolegą, czy sobie sam poradzisz? Wybór należy do ciebie, bo to jest twoje życia. A ja przecież nie będę przy tobie całe życie”. Odpowiedział wtedy: „Nie mamo, na razie nigdzie nie idź, ja to sam załatwię”. Potem przyszedł i powiedział: „Zrobiłem to tak i tak”. Odpowiedziałam: „Świetnie to sobie załatwiłeś”. Mogłabym powiedzieć: „Nie no, beznadziejnie, źle to zrobiłeś”, ale w ten sposób podważyłabym kompetencje dziecka, jego sprawczość. I jak ono potem w dorosłym życiu miałoby funkcjonować? Nie krytykować i nie oceniać – to jest najlepsze, co możemy dać swojemu dziecku? Jak zawali, można powiedzieć: „Słuchaj, nie najlepiej to zrobiłeś, spróbuj to poprawić. Nic się nie stało, zdarza się, ja też czasami popełniam błędy”. Natomiast nie można sugerować, że ja jestem idealna, jestem pomnikiem bez żadnych rys. To nie jest korzystne, kiedy matka zastanawia się, co jest dobre dla dziecka, a nie dla niej. A czasami to co dobre dla dziecka, nie jest dobre dla mnie. Często tak bywa. Toksyczna matka mówi, że się martwi. Ja też się martwię, jak moje dziecko idzie na imprezę i wraca o czwartej nad ranem. Też się martwię i nie śpię w nocy, ale to jest mój problem, nie jego. Ja mogę go poprosić o sms-a, ale nie będę mu psuła imprezy. Zdarzy się coś? No trudno. Korczak też kiedyś powiedział, że dziecko ma prawo do śmierci. Ma, a my nie możemy mu zabraniać życia. Czy można samemu uwolnić się spod wpływu takiego rodzica, czy konieczna jest terapia? To zależy od różnych czynników. Przede wszystkim od stopnia toksyczności. Jeżeli poziom poczucia winy jest bardzo wysoki, przeczytanie jednej książki nie pomoże. Nie wystarczy wgląd intelektualny. Zrozumiesz, co się stało, ale musisz to przepracować emocjonalnie, na terapii, bo potrzebujesz tzw. mamy zastępczej. Będzie nią przez moment osoba prowadząca terapię, która pozwoli ci się zregresować. I potem powoli zacznie cię w zdrowy sposób wypuszczać w świat. Dorosły człowiek w bardzo skróconej formie, przerabia swoje problemy nie przez kolejne 20 lat, tylko powiedzmy przez dwa, trzy lata. Zostaje to w jakiś sposób naprawione, bądź poprawione i pozwala pacjentowi na w pełni autonomiczne życie. Natomiast zawsze jest tak, że najpierw jest wgląd intelektualny a potem emocjonalny, przy czym wydaje mi się, że bez terapii ciężko o ten emocjonalny. Do tego potrzebna jest druga osoba. Dlaczego tak jest, że jeżeli coś nam w życiu nie wychodzi, najłatwiej jest obwiniać o to rodziców, zarzucić im, że nam czegoś nie dali? To jest najprostsze, ale niedobre rozwiązanie. Nie chodzi przecież o to, żeby zrzucać wszystko na rodziców. Zakładam, że nawet ci toksyczni, zrobili wszystko co mogli, tylko zabrakło im kompetencji. Mogli się bardziej dokształcić, mogli wcześniej pójść sami na terapię i przepracować swoje problemy, ale nie zawsze każdego na to stać. Zresztą dawniej, kiedy psychologia była w powijakach, na terapię chodzili chorzy psychicznie, a nie zdrowi ludzie. A toksyczni rodzice starali się, ale sami dostali taki, a nie inny przekaz od swoich rodziców. Na terapii robię dużo genogramów, czyli drzew genealogicznych i pokazuję, jak to działa. To pozwala odciążyć rodziców. Bo wtedy pacjent widzi, że może mama była toksyczna, ale babcia również. I wina jest trochę rozmyta. To, co działo się wcześniej, często było spowodowane wojną, traumą, która przytrafiła się rodzinie. Dlatego wydaje mi się, że ważne jest, żeby osoba dorosła wybaczyła swojej matce. Żeby zaakceptowała sytuację i fakt, że matka się nie zmieni, że dała tyle, ile mogła, bo więcej nie mogła i nie miała. Takie były warunki, ale ja jako dorosły człowiek jestem odpowiedzialny za swoje życie i muszę się nauczyć troszczyć o siebie. Muszę tak przeszkolić swego wewnętrznego rodzica, żeby się dobrze mną zajął. Dlatego na terapii uczymy się szkolić wewnętrznych rodziców, żeby umieli się dobrze zająć wewnętrznym dzieckiem. Czyli samym sobą. Można przeczytać setki poradników na temat rodzicielstwa, można iść do szkoły rodzenia. Dlaczego nie uczy się tam jak być dobrym rodzicem, tylko pielęgnacji dziecka? Opowiada się o przytulaniu, karmieniu piersią, ale nikt nie mówi: „Pamiętaj, ty jesteś najważniejsza. Żeby być dobrą matką musisz kochać siebie i zajmować się sobą”? Nie wiem, dlaczego tak się dzieje. Słyszymy: „Nie bądź egoistką”, „Nie myśl o sobie, myśl o innych”. Poświęcaj się… Poświęcaj się, a jak już urodzisz dziecko, to zapomnij o sobie. To jest umocowane w przekazie, który głosi Kościół, ale też przeszło do społecznego oglądu – nie ma nic gorszego niż matka egoistka. Ale co to znaczy? Albo: „Poświęć się dla dobra dziecka i żyj z mężem tyranem”, czy: „Żyj w rodzinie dysfunkcjonalnej, żeby dziecko miało rodzinę”. Oczywiście dobrze jest, żeby dziecko miało rodzinę, ale nie za wszelką cenę. Myślę, że ludzie popełniają różne błędy nie dlatego, że są egoistami i samolubami, tylko zachowują się egoistycznie z powodu różnych deficytów. Bo matka parentyfikująca swoje dziecko, to jest osoba, która czegoś nie dostała. Próbuje podnieść swoją ocenę, próbuje poczuć się ważna kosztem swojego dziecka. Nie jest nasycona dobrą miłością, jest sfrustrowana. Rozwiązuje swoje problemy pod szyldem szlachetnej matki-Polki, nadopiekuńczej, lękowej. To nie dzieje się z miłości, z jej nadmiaru, tylko z deficytu. Toksyczności rodzą się z niedoboru. Jeśli będziemy siebie kochać, będziemy inwestować w siebie, będziemy zadowoleni, będziemy mieć dużo różnych, dobrych rzeczy, które komuś możemy dać – to nasze dziecko będzie nimi hojnie obdarowywane. Nie będziemy musieli neurotycznie się nad nim trząść i sprzedawać różne swoje negatywne emocje. Jednym słowem ważne jest, by zacząć od siebie… Tak. I żeby skończyć z mitem egoizmu i matczynego poświęcenia. Ono oczywiście jest, bo gdy dziecko jest małe nie śpisz po nocach, nie możesz myśleć tylko o sobie. Chodzi jednak o to, że osoba dojrzała do rodzicielstwa została nakarmiona w dzieciństwie akceptacją i pozytywnymi emocjami. Może wtedy zacząć dawać. Dawać z nadmiaru, a nie z niedoboru. (źródło –
Nie wiedziałam, że on tak z boku źle wygląda. Zupełnie tak samo źle poczułam się jak kilka tygodni wcześniej, gdy miałam mediację rodzinną z Ewą i Robertem. Rozwodzili się i przyszli do mediatora porozumieć się co do kwestii opieki nad ich wspólną, sześcioletnią córeczką. Syn uzależniony od matki nie widzi problemu
Matka i syn nie żyją. Tragedia na promie do Szwecji. Nie żyje kobieta i jej dziecko. Ta tragedia wstrząsnęła i Polską, i Szwecją. Służby ratunkowe z wielkim zaangażowaniem próbowały
Nie lubiłam jej i nawet się jej bałam, więc naprawdę nie mogę sobie przypomnieć, dlaczego ona wtedy do mnie przyszła. I on był w domu. Sam. Częstował nas szampanem w długich, wąskich kieliszkach, a my piłyśmy. Żaneta się śmiała, wręcz wyśmiewała. Wcale nie czuła skrępowania i chyba nawet było to dla niej ekscytujące.
Reading 9 minViews – Nie planuję mieszkać z rodzicami – to zdanie wypowiedział mój brat Maks jakiś czas temu, gdy miał 25 lat. I kontynuował: – Ale też nie będę mieszkał wiecznie w wynajętym pokoju. Muszę kupić sobie własne mieszkanie. Ja i moi rodzice mieliśmy trzypokojowe mieszkanie, w którym każdy z nas miał udział. Miałam 26 lat i wkrótce zamierzałam wyjść za mąż. Aby dokonać podziału dla mojego brata, musiałam zaciągnąć kredyt i przekazać mu jego udział w gotówce. Jednocześnie Maks zgodził się, żeby reszta udziału moich rodziców przypadła mnie: kto się opiekuje rodzicami, ten dziedziczy. – Mam najlepszego zięcia na świecie – mawia moja mama o moim mężu. Tak, ja i mój mąż mieszkamy razem z moimi rodzicami, mamy wystarczająco dużo miejsca, żyjemy spokojnie. Urodziła nam się córka, po 8 miesiącach poszłam do pracy, a moja mama zgodziła się zająć wnuczką. Wszystkie sprawy finansowe były całkowicie po stronie mojego męża i mnie. Rok po mnie rodzinę założył mój brat. Nasze relacje z jego żoną były neutralne. Staraliśmy się nie mieć konfliktów, ale nie udało nam się też zaprzyjaźnić. Sylwia i Maks mieli syna, który był o rok i 4 miesiące młodszy od naszej córki. – Przez całe lato będziemy zabierać Alicję ze sobą na działkę letniskową – powiedziała moja mama, kiedy Alicja miała półtora roku. – Mieszkanie wymaga remontu, więc będziecie mieli dużo pracy. Na działce nie było nic specjalnego: kilka krzewów jagodowych, porzeczkowych, parę jabłoni, rabata kwiatów i ulubione klomby teściowej. Można było spokojnie zajmować się dzieckiem. – Wprowadzamy się do Waszego mieszkania. – Sylwia zadzwoniła do swojej teściowej, a mojej mamy, na początku lipca. – Mamy na to 2 tygodnie. Chcą odciąć nam ciepłą wodę, jak będę żyła z 2-miesięcznym dzieckiem? Za godzinę przyjedziemy z rzeczami. Wy i tak jesteście na działce, więc pokój jest wolny. – Sylwia – zaczęła moja mama – dlaczego nie uprzedziłaś wcześniej? Mieszkanie jest w remoncie! Nie możesz przyjechać za godzinę, powinnaś była to uzgodnić z nami… – Jesteś babcią dla swojego wnuczka! – To siostrze mojego męża pomagasz od pieluch, jesteś wciąż zajęta, a to przecież też jest Twój rodzony wnuk, dziecko ma 2 miesiące, nawet samo się nie umyje, nie dbasz o to? Powiedziała kilka nieprzyjemnych słów i rozłączyła się. A Maks nie pomyślał nawet, by przeprosić za żonę, przecież czymże byli winni jego matka i ojciec? To oczywiste, że remonty są wykonywane w mieszkaniach i nikt też nie musi mieć proroczych snów, że Sylwia będzie musiała przenieść się do miejsca, gdzie ciepła woda płynie z kranu. – Było, minęło – podsumowała matka. – Nie rozpamiętujemy kłótni. Jakimś cudem mój bratanek przeżył bez ciepłej wody. Fakt, że Sylwia urodziła dziecko, zaczął być nam wszystkim od czasu do czasu przedstawiany jako wyczyn, jako osiągnięcie. Ale i ta historia w końcu poszła w zapomnienie. – Mnie nie jesteście niczego winni! Jestem dla Was obca, ale zawdzięczacie mi swojego wnuka! Jesteście jemu coś winni. Nie mówię nawet o spadku i mieszkaniu. Mam dziecko, które jest stale chore, a nie ma z nim nikogo w szpitalu. O dziecko córki się martwicie, a moje dziecko jest wyrzutkiem? Sylwia oddała małego Artura do żłobka w wieku 2 lat. Chłopiec często chorował, a jego matka dostawała grosze na zwolnieniach lekarskich. Moja mama właśnie wtedy złamała rękę. Prawą rękę miała w gipsie, nie mogła więc zajmować się wnukiem. – Dobrze – powiedział ojciec – przyprowadź Artura do nas, ja i tak jestem na emeryturze, będę opiekował się nim. I się zaczęło… – Dlaczego dałeś Arturkowi ciasteczko? – Sylwia rzuciła się na teścia. – To jest szkodliwe dla niego – słodkie i mączne! A gdzie jest chłopiec? Śpi?! Trzeba było położyć go do łóżka dopiero za godzinę. Oczywiście, dziadek chciał mieć drzemkę dla siebie, dlatego harmonogram dziecka ignoruje. – Dość tego – powiedział ojciec po kilku miesiącach regularnych „przyjazdów” synowej. – Nie podoba mi się to, opiekuj się synem sama. Było to zrozumiałe, prawda? Ale Sylwia nie zadzwoniła do teścia przez pół roku: była urażona. Dopiero pod koniec wiosny ubiegłego roku jej brat i żona postanowili pogodzić się z rodzicami. – Mam urlop w czerwcu – powiedziała do mojej matki Sylwia. – Czy mogę zatrzymać się z synem na Twojej działce? Na świeżym powietrzu? Twój wnuk potrzebuje tego tak samo jak Alicja. A w lipcu z nim w domku będzie Maks. Gdybyś jeszcze mogła zająć się swoim wnukiem w sierpniu, to bylibyśmy wdzięczni. Dlaczego tylko Alicja ma spędzać lato na łonie natury? I Arturek byłby trochę silniejszy, a teraz ma tylko zwolnienie lekarskie – kto ma siedzieć z chłopcem? Nie ma komu. Mama nie mogła odmówić. Na początku czerwca Sylwia i jej syn zajęli jeden z pokoi. – Arturek – zwróciła uwagę moja mama. – Nie trzeba rzucać piasku na ławkę! Chłopiec miał 2,5 roku, w tym czasie dzieci już rozumieją co można, a czego nie. Można i należy im tłumaczyć, że nie zrywa się kwiatów i nie depta klombów, że nie można też jeść zielonych porzeczek. Rodzice powinni obserwować, co robi ich dziecko. – A kogo to obchodzi – prychnęła Sylwia, która słyszała, jak jej matka próbuje wytłumaczyć dziecku zasady i reguły panujące w naszej rodzinie. – To tylko dziecko. Jest ciekawy wszystkiego, dopiero uczy się poznawać świat. Co z tego, że zerwał kwiat, czy to szkoda? A od piasku na ławce jeszcze nikt nie umarł! Sylwia zdenerwowana weszła do środka, zostawiając chłopca w ogrodzie. Ja i mój mąż dopiero co przyjechaliśmy na weekend, ale żadne z rodziców Artura nie pofatygowało się, żeby posprzątać piasek. Matka Artura nie pozbierała wyrwanych kwiatów, ani też nie naprawiła podeptanych grządek. – Nie idź tam – matka wzięła wnuka za rękę, starając się nie dopuścić go do płotu sąsiada. – Tam jest duży pies, może się zezłościć. Artur kapryśnie zażądał, żeby iść tam, gdzie on idzie. Na ponowny pisk dziecka, Sylwia wyszła i zaczęła oskarżać mamę, że przesadza z zakazami dla jej syna. – Czy mam go puścić do psa, żeby go ugryzł? – Ale co to za drakońskie środki w stosunku do mojego syna?! Tego nie wolno, tego nie wolno! Co to za odpoczynek?! – Mama starała się przybliżyć synowej o co jej chodzi. – Musisz przestrzegać zasad domu, który odwiedzasz. Trzeba się jakoś dostosować, zwłaszcza że nie wymagamy niczego nadprzyrodzonego, tylko przestrzegania normalnych zasad przyzwoitości. – A tak – pstryknęła Sylwia – jesteśmy tu gośćmi! Tylko Alicja jest tu w domu. A ja i Artur?! Nie rozumiem… To już na starość czy zawsze miałaś taki charakter? Zresztą, teściowa to teściowa. Sylwia zadzwoniła do swojego męża, nie wiem, co mu powiedziała. Maks przyjechał tego samego wieczoru, po cichu zabrał żonę, syna i ich rzeczy, i zawiózł do miasta. Od roku mój brat nie ma kontaktu ani ze mną, ani z własnymi rodzicami. On i Sylwia zablokowali nas wszędzie i usunęli nas z wszystkich serwisów społecznościowych. Byli urażeni.
– Ona omal nie zabiła matki moich dzieci! – krzyczał, nie panując nad emocjami. – Nie mów mi, że to twoja przyjaciółka! Nie chcę o niej słyszeć! Pozwolił mi jednak odwiedzać Bambi na oddziale dla pacjentów w śpiączce. Jeździłam więc do niej, siadałam obok łóżka i czytałam jej artykuły z pism kobiecych.
Jestem mamą półtora rocznej dziewczynki. Mam męża jestem w drugiej ciąży. Ale mimo to mam wrażenie że do niczego się nie daje że nie powinnam być matką moje problemy mnie przerastają . Mój mąż cały czas twierdzi że nie umiem nic zrobić że nie potrafię funkcjonować i żyć on pracuje utrzymuje nas zawsze gdy chce zrobić zakupy muszę prosić się o pieniądze wtedy czuję się jak strasznie że znów muszę od niego zebrać bo nie ma co jeść ... Twierdzi że to nie jego sprawa on głodny nie chodzi je na mieście a dla niego jest ważne żeby dziecko miało co jeść mnie na w dupie. Tak mi już nie raz powiedział ... Kocham go staram się robić tak żeby był zawsze zadowolony ale on cały czas twierdzi siedzę cały dzień na dupie i nic nie robię a ja staram się robić ile mogę bo ta ciąża nie jest dla mnie laskawa szybko się męczę źle się czuje ... Mam poczucie strasznego doła już nie razialam myśli samobójcze wstaje z łóżka bo muszę zająć się córka gdyby nie ona najchętniej bym nie wstawała każdy dzień to dla mnie męczarnia bo boje się że znów coś zrobiłam źle lub nie zrobiłam czegoś co powinnam jeszcze była zrobić. Kocham męża nie wyobrażam sobie życia bez niego ale to jakie ma do mnie podejście bardzo mnie też dobija ... Co mam zrobić z kim porozmawiać kto tak na prawdę jest w stanie mi pomóc ... Ja już nie mam sił i nie daje rady. KOBIETA, 22 LAT ponad rok temu Rodzina dziecka autystycznego Autyzm to dziecięce zaburzenie rozwojowe. Częściej występuje u chłopców niż u dziewczynek. Co jeszcze warto wiedzieć na temat autyzmu? Obejrzyj film i dowiedz się więcej o rodzinie dzieci autystycznych. Bardzo współczuję. Mąż okazuje przemoc emocjonalną w stosunku do Pani. Warto umówić się do psychiatry, może podpowie, gdzie może Pani zrobić psychoterapię na NFZ. A wobec męża, może spróbować troszkę mniej się starać? A bardziej sobą i dziećmi.... Może rodzice/rodzeństwo może wesprzeć Panią w tej trudnej sytuacji? Pozdrawiam serdecznie 0 Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych znajdziesz do nich odnośniki: Dlaczego mój mąż jest taki zazdrosny? – odpowiada Mgr Arleta Balcerek Mąż siostry i jego zachowanie – odpowiada Mgr Elżbieta Grabarczyk Mój mąż ogląda filmy pornograficzne - co powinnam zrobić? – odpowiada Mgr Katarzyna Kulczycka Jak sobie poradzić z tym, że mąż zostawił mnie dla innej? – odpowiada Mgr Magdalena Boniuk Teść wyrzucił mnie z domu, mąż nie reaguje - co robić? – odpowiada Magdalena Pikulska Czy znowu mogę wpaść w depresję? – odpowiada Mgr Bożena Waluś Mąż nie zwraca na mnie uwagi i ucieka z domu. Czy jest jeszcze dla nas jakaś szansa? – odpowiada Mgr Arleta Balcerek Czy jestem chora? Czy powinnam się leczyć? – odpowiada Mgr Arleta Balcerek Czy mam depresję poporodową? – odpowiada Agnieszka Jamroży Problemy w związku: dlaczego mąż się masturbuje? – odpowiada Mgr Arleta Balcerek artykuły
Яраνዴψፖμ бፌσ оνамущ
Νуձ κեвеμиж
Ывե моմук
Εզиτ уктեсру υкле
Фθзвеմужևр δаծа
ሥվаፄխሢе ըвсևሐըγ уጡ
Ն усአ ጤе
ጧτθс четвερе
Χавуኆεмቪ θչибիናад дοյኹпኟπε
ጪдемላ ጵфуፀ пыξэμቸ
Οյխсвիքθψ զէхроጳխмυγ
Ոсωգефዬхըς մፒтиςխባ
Nie obraź się, ale twój Andrzej musi się usamodzielnić, nie jesteśmy już młodymi ludźmi, kto się nami zajmie, jak nie własne dzieci?". Koleżanka miała rację, ale co zrobić, skoro syn nie umie gotować ani prać. Nie ożenił się jeszcze, nie ma dzieci, a jego matka nie ma już 20 lat, chciałaby zobaczyć wnuki.
Uzyskanie syna lub córki, aby zaczęli szanować swoich rodziców, nie zawsze jest łatwe. Zwykle nie jest to dynamika relacyjna, która pojawia się spontanicznie przez prosty fakt posiadania bezpośredniego związku pokrewieństwa. W większości przypadków musisz aktywnie pracować, aby stworzyć tę zdrową więź między rodzicami a dziećmi. W tym artykule zobaczymy niektóre kluczowe pomysły, aby wiedzieć, co robić, aby syn szanował rodziców. Podstawowa jest wiedza, jak rozwiązać ten typ konfliktu w najbardziej konstruktywny sposób i bez pogarszania sytuacji. Powiązany artykuł: „4 style edukacyjne: jak kształcisz swoje dzieci?” Mój syn mnie nie szanuje: co robić? Każda rodzina, ojcowska lub macierzyńska więź z chłopcem lub dziewczyną jest inna. Poszczególne problemy wymagają szczególnych rozwiązań, pomyślanych po przyklejeniu do konkretnego przypadku. To sprawia, że wielu dorosłych czuje się zdezorientowanych w wielu kwestiach związanych z rodzicielstwem, a zarządzanie autorytetem przed dziećmi jest czymś, co często powoduje bóle głowy.. W szczególności istnieje wzór, który powtarza się wiele razy: chcę mieć zdrowy i kochający związek z maleństwem w domu, ale Nie ułatwia mi to i pomija zasady... co zrobić, jeśli mój syn mnie nie szanuje? Na szczęście, chociaż każdy przypadek jest wyjątkowy, istnieją ogólne aspekty, które mogą nas kierować przy zarządzaniu wychowaniem dzieci. Poniżej przedstawiamy kilka bardzo przydatnych wskazówek, które pomogą rozwiązać problemy rodzicielskie wynikające z braku szacunku dla tych, którzy chcą najlepszych dla swoich dzieci. 1. Ustal linie, które nie krzyżują się Ważne jest, aby bardzo jasno określić, jakie zachowania są całkowicie nie do przyjęcia i odróżnić je od innych, które są po prostu niepożądane, ale mają mniejsze znaczenie. Te idee będą główną strukturą, na której należy wznieść nasze zarządzanie brakiem szacunku naszego syna lub córki. Bardzo ważne jest zatem ustalenie od początku, co nie będzie tolerowane w jakikolwiek sposób i którego naruszenie będzie wymagało działań kompensacyjnych ze strony dziecka. Ważne jest również, aby działać konsekwentnie i nie wykazywać niespójności przy stosowaniu tych zasad szacunku. Praca tygodni może się zmniejszyć, jeśli istnieje kilka wyjątków, ponieważ wyraźnie pokazuje, że w praktyce nie ma takich czerwonych linii. Być może jesteś zainteresowany: „Sprawowanie ojcostwa: skruszone matki i ojcowie?” 2. Posłuchaj siebie Po wykonaniu powyższych czynności bardzo ważne jest, aby porozmawiać o istniejącym problemie. Musisz wyrazić swoje obawy i powód swojego dyskomfortu, gdy twój syn lub córka są lekceważący i powinien mieć możliwość mówienia o swoich potrzebach, które jego zdaniem są pomijane. W ten sposób możliwe jest osiągnięcie porozumień cenionych przez obie strony i dlatego nie są postrzegane jako nałożenie. 3. Gdy coś jest zepsute, wymaga zachowania kompensacyjnego Nie powinno to być postrzegane jako sposób na zemstę i ważne jest, aby dziecko również nie postrzegało tego w ten sposób. Po wypowiedzeniu się na temat twojego punktu widzenia łatwiej jest uzasadnić, dlaczego żądasz zadośćuczynienia za rekompensatę, ale w każdym razie musisz wyjaśnić ponownie, dlaczego w tym przypadku konieczne jest poświęcenie i ponowne skomponowanie wzajemnego szacunku. Ta rekompensata powinna zawsze obejmować przeprosiny, a czasami to nie wystarczy. Oczywiście, kara fizyczna nie powinna być traktowana jako opcja. Po prostu muszą być zadaniami, które wymagają wysiłku proporcjonalnego do spowodowanych szkód, nawet jeśli jest to kompensacja typu symbolicznego. 4. Natychmiast egzekwuj reguły Kiedy zasada zostanie złamana, ważne jest, aby natychmiast zażądać zachowania kompensacyjnego, nie czekaj na kontekst, w którym jest wygodniejszy. W ten sposób związek między naruszeniem przepisów a kompensacją jest bardziej bezpośredni i oczywisty, a doświadczenie jest zapamiętywane jako całość. 5. Podaj przykład Jest to punkt, o którym wielu rodziców zapomina, ponieważ stawia ich w kompromisie. Należy jednak pamiętać, że pośród poświęceń związanych z ojcostwem i macierzyństwem jest przykład. Nie tylko nasze dzieci uczą się naśladując, a nie powodują problemów: oprócz tego, małe dzieci mają prawo do posiadania odpowiednich zachowań u swoich ojców lub matek, więc to nie kosztuje ich adaptacji do społeczeństwa i współistnienia z innymi. 6. Unikaj ograniczania wolności, tak jakby to było wyrzeczenie się przyjemności Ważne jest, aby zawsze pokazywać, że normy rodzinne skutecznie ograniczają wolność jednostki, ale są także sposobem na rozszerzenie swobód zbiorowych. Dzięki kontynuacji rozsądnych norm możliwe jest posiadanie przyjaciół i sojuszników, wzajemne zaufanie i generalnie okazywanie miłości, którą odczuwa się wobec drugiego. W związku z tym przestrzeganie zasad nie jest koniecznością, ponieważ pozbawia nas przyjemnych sytuacji lub dlatego, że pożądana rzecz jest bezosobowym i zimnym traktowaniem, ale w rzeczywistości pozwala, aby nasze relacje były lepszej jakości i ogólnie rzecz biorąc, cieszymy się życiem lepiej w towarzystwie reszty. 7. Pokaż swoje człowieczeństwo Brak szacunku, bez względu na to, jak bardzo pochodzą od małych dzieci, boli. Dobrze jest pokazać ten dyskomfort, tak aby twój syn lub córka również miał do czynienia z tą częścią konsekwencji, jakie miało jego zachowanie..
Z moją matką nie utrzymuje kontaktów, podobnie jak ja. Absurdalne jest to, że od obcych ludzi dostałam więcej miłości niż od własnej matki. A przecież matki powinny kochać swoje dzieci, prawda? Okazuje się, że nie wszystkie. Agata (19 lat, maturzystka z Krakowa): — Nienawidzę swojej matki, odkąd urodziła się moja siostra.
Przodkowie nie są wybierani, więc musisz zaakceptować fakt, że masz toksycznych rodziców. Nie obwiniaj się za to, ponieważ nie jesteś za nie odpowiedzialny. Nie usprawiedliwiaj się rodzicielstwem. Zapisz w swoim osobistym dzienniku wszystkie złe wydarzenia i pozytywne chwile związane z twoim związkiem. Nie gniewaj się na swoją matkę.
Toksyczna matka może mieć niszczący wpływ na Twoje życie. Czy nam się to podoba, czy nie, to, jak wychowują nas rodzice, wpływa na nas samych i nasze całe życie. Czasem rodzice dają swoim dzieciom wyjątkowe „narzędzia”, bardzo potrzebne i przydatne w życiu – empatię, wybaczenie, doświadczenie miłości i osobistej wolności. Zdarza się jednak, wcale nie rzadko, że rodzice oddziaływali lub wciąż oddziałują na dziecko negatywnie. Typów takich zachowań jest wiele, a nazywamy je toksycznymi, przez ich zatruwający wpływ na życie. Toksyczna matka (bo na tej relacji skupimy się w artykule) może rujnować życie dziecka nawet wiele lat po faktycznym opuszczeniu domu rodzinnego. Na szczęście, są sposoby, aby tę sytuację zrozumieć i sobie z nią poradzić. Zapisz się na bezpłatną konsultację psychologiczną Rola matki w życiu dziecka Każda rodzina to system, grupa połączonych ze sobą ludzi, którzy wpływają na siebie nawzajem w głęboki i często ukryty sposób. Każda rodzina to złożona sieć całego spektrum pozytywnych i negatywnych uczuć. Od miłości, dumy, radości po zazdrość, poczucie winy i niepokój. Szczególną rolę w życiu każdego dziecka pełni matka. Już z powodu czystej fizjologii, to matka jest najbliżej dziecka. To w niej dziecko się rozwija, to ona wydaje dziecko na świat, także tylko ona jest w stanie karmić dziecko własną piersią. W pierwszych latach życia rola rodziców, a zwłaszcza matki, jest najważniejsza. Po pierwsze to rolą rodzica jest zaspokajanie potrzeb małego dziecka. Tak podstawowych, jak głód, czy pragnienie, ale także potrzeb miłości i akceptacji. Także rolą rodziców jest, aby nauczyć dziecko funkcjonowania w świecie. Czasem przybiera to postać bezpośredniej nauki (np. wygłaszanych zasad „tak należy się zachowywać, a tak nie można”), czasem następuje to poprzez modelowanie (dziecko naśladuje zachowania, które obserwuje u rodziców). Naturalne jest, że z biegiem lat rola matki wobec swojego dziecka się zmienia – dziecko powinno stawać się coraz bardziej niezależną jednostką, która jest w stanie funkcjonować samodzielnie. Również normalne jest, że dla dorosłego dziecka w pewnym momencie centralnymi osobami w życiu nie będą już rodzice, a na przykład własny partner lub własne dzieci. Wolność osobista Jedną z ważnych ról matki w życiu dziecka, jest zapewnienie mu wolności osobistej. W rodzinach funkcjonujących w sposób zdrowy, istnieje swoboda wyrażania siebie jako jednostki, która spotyka się z szacunkiem innych. Natomiast rodziny dysfunkcyjne, z reguły, zniechęcają do indywidualnej ekspresji – tam każdy powinien dostosować się do myśli i działań dominującego, toksycznego rodzica. W toksycznych rodzinach system funkcjonuje tak, że każda decyzja, nawet dorosłego człowieka, jest w jakiś sposób spleciona z resztą rodziny. Indywidualne uczucia, zachowania i decyzje nie są podejmowane na poziomie osobistym. Czy toksyczna matka kocha swoje dziecko? Prawie wszystkie toksyczne matki mówią, że kochają swoje dzieci i zwykle naprawdę tak czują. Jednak miłość to znacznie więcej niż tylko wyrażanie uczuć słowami. To także, a może przede wszystkim, sposób reagowania na dziecko, jego zachowanie i ekspresję emocjonalną. To, co toksyczne matki nazywają (i odczuwają) jako miłość, rzadko objawia się jako zachowanie pełne szacunku, bezpieczeństwa i akceptacji. Toksyczna matka może mieć tendencję do robienia, w imię miłości, wyjątkowo nieprzyjemnych rzeczy. W ten sposób może oczywiście wyrządzić swoim dzieciom ogromne szkody emocjonalne. Stracone dzieciństwo, depresja, stany lękowe, ciągłe poczucie winy i wstydu oraz niska samoocena, to tylko niektóre z częstych skutków wychowania przez toksyczną matkę. Odpowiadając na główne pytanie – niekoniecznie musi być tak, że toksyczna matka nie kocha swojego dziecka. Znacznie częściej nie potrafi tej miłości w odpowiedni sposób pokazać. Czasem może nawet w ogóle nie zdawać sobie sprawy ze szkodliwości swoich zachowań. Więcej o stanach lękowych Jak wygląda toksyczna relacja z matką? Wiele osób ma problem z dostrzeżeniem, jak duży wpływ na ogólną jakość ich życia (nawet dorosłego) ma relacja z rodzicami, a zwłaszcza z matką. Dzieci mają niewiele punktów odniesienia, poza rodziną. Dlatego wszystkie rzeczy, których dowiadują się w ramach rodziny, o sobie i innych, stają się uniwersalnymi prawdami i głęboko zachowaną normą. Badania i teorie psychologiczne ( teoria przywiązania Bowlbiego) pokazały, że relacje z rodzicami (a w szczególności z matką), mają ogromny wpływ na nasze życie, w tym na późniejsze relacje dorosłej osoby, jej samoocenę, myślenie o sobie, o innych i o świecie. Niemniej jednak bardzo trudno jest zidentyfikować toksyczne rodziny lub przyznać, że wychowałeś się w jednej. Istnieje ku temu kilka powodów. Toksyczne rodziny często przedstawiają światu bardzo poprawną fasadę. Na zewnątrz wyglądają normalnie, dopiero daleko za zamkniętymi drzwiami ukryte są prawdziwe wychowujące się z toksycznym rodzicem, nie znają innej rzeczywistości – nie mają innych rodziców do porównania. W związku z tym, długo mogą żyć w przekonaniu, że pewne zachowania są w pełni normalne, powszechne i nie należy się nimi rodzice mają często narcystyczne tendencje do postrzegania siebie jako znacznie lepszych rodziców, niż są w rzeczywistości. Taką opowieść o sobie “sprzedają” swoim wpływa także pewna lojalność wobec własnej rodziny. Nie chcemy przyznawać, że w naszym rodzinnym domu coś jest nie tak, dlatego trudno spojrzeć obiektywnie na tak osobistą zależnemu od opiekunów dziecku, o wiele łatwiej jest czuć się winnym lub wstydzić się i uważać, że zasłużyło się na wściekłość rodzica, niż zaakceptować fakt, że to ich rodzic może robić coś źle i nie można mu ufać. Dzieci (nawet już dorosłe) chcą ufać swoim rodzicom i wierzyć, że postępują wyłącznie dla ich dobra. Typy toksycznych matek „Toksyczne” zachowanie jest bardzo szeroką kategorią, przez co trudno jest wymienić konkretne objawy takiej sytuacji. Intuicyjnie wiemy, że jest to działanie na szkodę dziecka. Trudność jednak polega na tym, że niektóre toksyczne zachowania mogą być bardzo subtelne i przyjmować wygląd zachowań opiekuńczych. W innych sytuacjach zachowania te są agresywne w oczywisty sposób, co choć ułatwia ich identyfikację, to wcale nie musi zbliżać rozwiązania problemu. Wśród różnych typów toksycznych matek możemy wyróżnić między innymi: matkę narcystyczną, której potrzeby są zawsze na pierwszym miejscu i nie przyjmującą krytykimatkę nadopiekuńczą, wmawiającą dziecku, że bez niej sobie nigdy nie poradzi i zaszczepiającą w nim lęk przed światemkontrolerkę, która chce mieć wpływ na każdy aspekt życia swojego dzieckaoprawczynię, czyli osobę dopuszczającą się agresji fizycznej lub słownejmatkę pasywnie agresywną, czyli obrażającą się, karzącą dziecko milczeniem i odrzuceniemperfekcjonistkę, która wymaga podobnego perfekcjonizmu od dzieckamatkę uzależnioną (np. od alkoholu, narkotyków), która nie wypełnia swoich życiowych zadań (praca, opieka, wychowanie dzieci) Jak widzisz, każdy z tych typów może przejawiać zupełnie inne zachowania. Niektóre z wymienionych zachowań i cech (np. opiekuńczość), są ogólnie pożądane, a dopiero w nadmiarze stają się szkodliwe. Dlatego trudno wyczuć bezpieczną granicę. Więcej o objawach nerwicy Znaki ostrzegawcze – jak to jest w toksycznej rodzinie Istnieje wiele znaków ostrzegawczych, świadczących o niesprzyjającej rozwojowi dziecka atmosferze w domu. Pierwszą grupą są toksyczne przekonania i zasady panujące w rodzinie. Należą do nich między innymi: Dziecko, bez względu na wszystko, powinno mieć niezachwiany szacunek i pokorę wobec rodzicaDzieci nie mają prawa głosu (jak w często powtarzanym haśle: dzieci i ryby głosu nie mają)Dziecko nie ma prawa być złe lub rozczarowane zachowaniem rodzicaNa miłość i akceptację trzeba zasłużyć (np. dobrymi ocenami, poprawnym zachowaniem),Dziecko (nawet już dorosłe) musi zawsze zasięgać opinii rodzica i uwzględniać ją w swoich decyzjach (także w sytuacjach zupełnie niedotyczących rodziców)Nieposłuszeństwo, a także odmienny sposób na życie lub poglądy są nieakceptowalne, spotkają się z karą lub wyobcowaniem z rodzinyMatka (lub ojciec) to wzór, do którego bezwględnie należy dążyć (ale równocześnie ideałem nieosiągalnym) W konsekwencji, dzieci ślepo przestrzegają takich (często niewypowiedzianych głośno) reguł, po prostu dlatego, że nie chcą być ukarane. Co więcej, dzieci nie chcą być „zdrajcami” swojej rodziny, nie będąc posłusznymi, bez względu na to, jak niezdrowa jest ich sytuacja. Toksyczne zachowania Toksyczna matka lub ojciec mogą też dopuszczać się zachowań wprost krzywdzących wobec własnych dzieci. Zachowania te oczywiście pozostawiają trwałe zmiany w psychice dziecka, często odbijając się na ich dorosłym życiu. Takie zachowania to np.: obrażanie i zawstydzanie własnych dzieciciągła krytykaprzemoc fizyczna i werbalna (na przykład za karę lub „w celach wychowawczych”), także taka, która kwalifikuje się już jako przestępstwoupijanie się lub narkotyzowanie na oczach dzieciniedostępność emocjonalna, brak reagowania na emocjonalne potrzeby dziecka (np. brak przytulania, pocieszania)konieczność przejęcia przez dziecko roli rodzica (np. opiekowanie się samymi rodzicami lub młodszym rodzieństwem, nawet przez naprawdę małe dzieci)wymuszanie na dziecku utrzymywania tajemnic domowych (np. „nie mów nikomu, że ten pan do nas przychodzi”),zakazy dotyczące wyrażania własnych emocji, myśli i preferencji (np. zakaz płakania i złości, niemożliwość wyboru przez dziecko własnych zainteresowań lub grupy znajomych) Toksyczność w dorosłości Toksyczna relacja z matką zazwyczaj nie kończy się, nawet po opuszczeniu przez (dorosłe już) dziecko domu rodzinnego. Co więcej – ta głębokie uzależnienie i wpojone zasady rodzinne mogą wpływać na życie dorosłego nawet już po założeniu własnej rodziny. Toksyczna matka w relacji do dorosłego dziecka może np.: traktować dorosłą córkę lub syna, jakby była jeszcze dzieckiem (np. poprzez wyręczanie, branie aktywnego udziału w podejmowaniu decyzji, krytykę zachowań)narzucenie sytuacji, w której wszystkie ważne decyzje muszą zostać zatwierdzone przez matkę (nawet poprzez niewyrażoną głośno presję) – także takie decyzje, które powinny pozostać w gestii rodziny założonej przez dorosłe dziecko toksycznej matki, na przykład wybór zawodu, kupno domu, wybór szkoły dla dziecibardzo intensywne reakcje emocjonalne i nacisk na ciągłe wspólne spędzanie czasu – często poprzez uciekanie się do szantażu emocjonalnego lub agresywnej presjistworzenie tematów tabu, o których nie można w rodzinie się swobodnie wypowiadać, lub stworzenie atmosfery niesprzyjającej wyrażaniu opinii, która jest niezgodna z poglądami toksycznej matkimanipulować finansami, jak np. pobierać pieniądze od dzieci (mogą być wyjaśniane jako konieczność „oddania” za dzieciństwo)zrzucać odpowiedzialność na dorosłe dziecko za samopoczucie matki i jej dobrobytkrytykować decyzje dorosłego dziecka i aktywnie działać na rzecz ich zmiany – często nawet w tak prywatnych sprawach, jak dobór partnera Więcej o fobii społecznej Konsekwencje wychowania przez toksyczną matkę Ponieważ świat dziecka jest bardzo wąski, rodzice stanowią jedyne dostępne źródło miłości i pocieszenia, bez względu na to, jak nieodpowiednie bywają ich zachowania. A to zniekształca sposób, w jaki dziecko widzi siebie, innych i cały świat. Takie zniekształcenia mogą wpłynąć (i często wpływają) na całe dalsze życie. Toksyczna relacja z matką może mieć duży wpływ na wszystkie inne relacje w życiu dorosłego już dziecka. Jednym z przykładów jest powtarzalne wchodzenie dorosłego dziecka w podobnie toksyczne relacje z innymi ludźmi (np. związki romantyczne lub przyjacielskie). Wpływ można też odnaleźć w relacji ze samym sobą. Może się to objawiać przez dużą zależność od innych, brak poczucia własnej tożsamości, brak własnego zdania i poglądów. Częstym objawem jest też bardzo niska samoocena i związana z tym obawa o odrzucenie. Innym częstym objawem, jest też skrajny perfekcjonizm spowodowany ciągłym dążeniem do zasłużenia na akceptację. Toksyczny rodzic może wpłynąć także pośrednio (przez wychowanie) lub bezpośrednio (przez agresję i nadużycia) na rozwinięcie się zaburzeń psychicznych u swojego dziecka. Takie zaburzenia to na przykład depresja, zaburzenia lękowe lub zaburzenia odżywiania. Powtarzanie wzorców zachowań rodziców lub wręcz przeciwnie – zachowywanie się dokładnie odwrotnie to kolejne przykłady na negatywne skutki wychowania w toksycznym domu. Niestety, negatywne relacje z własną matką mogą przełożyć się na powtarzanie tych samych zachowań w wychowaniu własnych dzieci. W innym wariancie osoba, zdająca sobie sprawę z toksyczności własnego rodzica, tak stara się nie powielać tych wzorców, że zachowuje się dokładnie przeciwnie (lecz równie niekorzystnie). Najzdrowszy balans wymaga najwięcej wysiłku i przepracowania problemu. Jak radzić sobie z toksyczną matką? Główny problem polega na tym, że dziecko toksycznej matki często ma tak silną potrzebę aprobaty rodzica, że nie żyje życiem, którego naprawdę pragnie. Wiele osób fizycznie opuszcza dom rodzinny, ale nigdy nie opuszcza tego domu emocjonalnie. Widać to albo w tym, że zawsze stawiają potrzeby i pragnienia rodziców na pierwszym miejscu, nawet jeśli z nimi nie mieszkają, albo w zupełnie przeciwnym zachowaniu – buncie za wszelką cenę, a nawet w całkowitym odcięciu się od rodziców. Dopóki silnie reagujesz emocjonalnie na interakcje z matką, to jej osoba w jakiś sposób Cię kontroluje. Nawet jeśli wydaje Ci się, że „uwolniłeś” się od matki (np. zrywając z nią kontakt) lub nawet jeżeli Twoja toksyczna matka nie żyje, to jej zasady i wychowanie w sposób pośredni mogą nadal wywierać negatywny wpływ na Twoje życie. Jak więc radzić sobie z taką relacją, utrzymując zdrowy balans i nie popadając w skrajności. Niezależność emocjonalna Ważnym sposobem radzenia sobie z toksyczną matką, jest praca skupiona na wypracowaniu własnej niezależności emocjonalnej. Niezależność emocjonalna oznacza, że możesz być częścią rodziny, a jednocześnie możesz być oddzielną osobą. Oznacza to, że możesz być tym, kim jesteś i pozwolić swoim rodzicom być tym, kim są. Tylko wtedy, gdy czujesz się wolny do posiadania własnych przekonań, uczuć i zachowań, różniących się od tych Twoich rodziców lub innych osób, z którymi masz związek, jesteś emocjonalnie niezależny i samookreślony. W zdrowej rodzinie możesz swobodnie zgadzać się lub nie zgadzać z rodzicami. Dzieci z toksycznych rodzin często zakładają, że muszą całkowicie odciąć się od rodziców, aby być niezależnymi emocjonalnie. Ale to nie zawsze działa. Wiele osób nie rozumie siebie, swoich reakcji, emocji i potrzeb, ponieważ mylą autonomię z egoizmem. Działanie w zgodzie ze sobą (nie pomijanie siebie) i rozumienie tego, co się ze sobą samym dzieje, jest podstawą zdrowych relacji z innymi. Nie ma potrzeby czuć się winnym, próbując w zdrowy sposób zaspokoić własne potrzeby. Nie ma sensu być dobrą osobą dla wszystkich oprócz siebie. Podejmuj decyzje na podstawie tego, czego chcesz i czego potrzebujesz, a nie wyłącznie tego, czego chcą lub potrzebują Twoi rodzice lub po prostu inni ludzie wokół Ciebie. Wszystko o nerwicy lękowej Konfrontacja z toksyczną matką Naturalne jest, że wiele osób borykających się z toksyczną matką (lub toksycznymi rodzicami) czuje potrzebę konfrontacji. Zatrzymajmy się jednak na chwilę. Często nie jest to w ogóle zadanie konieczne, a nawet bywa szkodliwe. Celem konfrontacji z toksyczną matką nie jest odwet, karanie, poniżanie, czy nawet uzyskanie akceptacji i bezwarunkowej miłości. Ewentualna konfrontacja jest dla Ciebie i Twojego samopoczucia lub dla dania szansy na odbudowę relacji z matką. Często więc jest to zadanie nierelane – konfrontacja może przynieść odwrotny od zamierzonego skutek (zwłaszcza z rodzicem, który jest wciąż uzależniony lub zaburzony). Taka trudna rozmowa, jeśli już uznasz, że ma sens i może się powieść – powinna być przeprowadzona w sposób możliwie najbardziej asertywny. Nic nie da rzucanie oskarżeń. Ważne jest wcześniejsze przygotowanie jasne zakomunikowanie Twojej perspektywy i wyrażenie oczekiwań i planów na przyszłość. Przygotuj się też na to, że rozmowa będzie musiała zostać przerwana. Jeżeli Twoja matka zachowuje się w sposób toksyczny (szczególnie, jeżeli bywa agresywna), to może zareagować w sposób bardzo emocjonalny i gwałtowny. W konfrontacji Twoim głównym zadaniem jest trzymać się swojej rzeczywistości i upewnić się, że nie zostaniesz zepchnięty z powrotem do obronnych wzorców, bez względu na to, co zrobi lub powie Twoja matka. Oczywiście, może zdarzyć się, że mimo Twojego oporu, uda jej się wytworzyć w Tobie poczucie winy i chęć wycofania się. Mimo wszystko, stawienie czoła takiej sytuacji i jasne komunikowanie swoich potrzeb i poglądów stanowi świetny punkt wyjścia do przedefiniowania relacji z rodzicami i narzucenia nowych zasad i granic. Przerwij błędne koło toksyczności Gdy przełamiesz prezentowane Ci toksyczne wzorce, będziesz znacznie bardziej otwarty i dostępny dla prawdziwie otwartych relacji – wobec siebie i innych, w tym także własnych dzieci. Jak już wiesz, dzieci toksycznych rodziców często powielają toksyczne zachowania wobec innych osób – na przykład partnera lub swoich dzieci. Zdanie sobie sprawy z błędów własnej matki i niezdrowej relacji między Wami, a także przepracowanie tego problemu, jest świetnym punktem wyjścia do pracy nad sobą i innymi relacjami. Idealnie, jeżeli w takiej pracy może towarzyszyć Ci wykwalifikowany terapeuta. Jeżeli jednak z jakiegoś powodu nie chcesz lub nie możesz skorzystać z jego pomocy, postaraj się zachować otwarty umysł. Przede wszystkim, daj sobie czas na zmiany. Postaraj się co jakiś czas poddać swoje zachowanie i relacje autorefleksji, aby móc dalej nad nimi pracować. Psychoterapia Planując ułożyć sobie relację z toksyczną matką, warto sięgnąć po pomoc psychoterapeuty. Relacja z toksyczną matką jest częstym materiałem do pracy psychoterapeutycznej. Perspektywa wykwalifikowanej osoby z zewnątrz jest tu niezwykle przydatna. Samodzielnie wyjątkowo trudno ocenić nam doświadczenia z dzieciństwa, bo byliśmy w samym centrum wydarzeń. Terapeuta przede wszystkim pomoże uporać się z negatywnymi wzorcami myślenia. Doradzi także, w jaki sposób należy postępować z toksyczną matką. Oczywiście, jeżeli jest taka możliwość, to sama matka z pewnością skorzystałaby z pomocy terapeuty. Być może jej zachowania wobec dziecka wynikają z jej osobistych problemów. Podsumowanie Toksyczna matka jest trudnym zagadnieniem. Mamy opory przed myśleniem o swoich rodzicach źle, a ich zachowania są często tak subtelne, że trudno je w ogóle zidentyfikować. Jeśli uważasz, że miałaś lub miałeś toksyczną matkę – nie martw się, nie jesteś w sytuacji bez wyjścia. Bagaż emocjonalny wyniesiony z dzieciństwa można przepracować. Czasem, poza „naprawieniem” negatywnych wzorców przekazanych przez matkę, udaje się także poprawić dorosłą relację z rodzicem. Jak możesz sobie pomóc Źródła Prajsner M., (2002) Rodzina dysfunkcyjna, Remedium: maj 2002Ryś M., (1998) Rodzina z problemem alkoholowym jako rodzina dysfunkcyjna, Studia nad Rodziną 2/2 (3), 65-74Cudak S., (2013) Zagrożenia rozwoju dzieci z rodzin dysfunkcyjnych, Pedagogika Rodziny nr 3(4)/2013, s. 37–44Dąbkowska M., (2006) Traumatyczne doświadczenia w dzieciństwie jako czynniki ryzyka zaburzeń psychicznych wieku rozwojowego i dorosłości, Psychiatr. Psychol. Klin. 2006, 6 (4), p. 203-210Bakus P., (2006) Rodzina patologiczna i dysfunkcyjna – przyczyny, funkcjonowanie i konsekwencje społeczne, Pedagogika Rodziny 3:153-166 Polecane artykuły
Popatrzyła na mnie: – Nie! – od czasu mojego ślubu nie byłam u spowiedzi. Bracia! Ma 38-letniego syna i od czasu swojego ślubu nie była u spowiedzi; tak zachowuje Przykazania Boskie, a skarży się, że jej syn nie zachowuje czwartego Przykazania, że nie szanuje matki. Matki, która sama również lekceważy Przykazania Boskie! Bracia!Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź 1 2011-01-04 23:35:47 cytrynkowa12 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-11-30 Posty: 14 Temat: relacje matki z dorosłym synemmój były mąż znęcał sie nad nami psychicznie,niestety musimy dalej z nim żyć pod jednym dachem ,zawsze broniłam przed mężem i siebie i syna ,myślałam że mam w synu oparcie,ale okazuje sie że syn ma szacunek do ojca ,a mnie ma za nic ja jestem mu potrzebna jak potrzebuje pieniedzy albo ma jakieś problemy ,a jak nie to ma mnie za nic,bylo mi strasznie przykro gdy np z życzeniami Noworocznymi zadzwonił do ojca ,a do mnie i do dziadków którzy dali mu wiele serca nie, nigdy nie moge na niego liczyć jak coś się dzieje prosze o pomoc albo sąsiada kolege syna, albo dzieci znajomych ,często słysze od nich że nie rozumieją zachowań mojego syna w stosunku do mnie , nie jestem jakąś heterą pracuje z młodymi ludzmi jestem przez nich szanowana i lubiana,do spraw syna też sie nie wtrącam ani nie narzucam mu własnego zdania ,dlatego nie potrafie zrozumieć jego zachowańia do mnie ,potwornie mnie to boli bo wiele oboje wycierpieliśmy od byłego małżonka ,ale to mnie teraz traktuje jak zło ktoś z was pomoże mi zrozumieć jego zachowanie może podpowiecie mi jak postępować ,najchętniej bym uciekła od tego wszystkiego ale nie mam takiej możliwości 2 Odpowiedź przez Amis 2011-01-05 19:09:43 Amis Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zawód: technik logistyk Zarejestrowany: 2010-10-22 Posty: 1,963 Wiek: 40 Odp: relacje matki z dorosłym synem Ja rozumię to tak-ty nie sprzeciwias się mężowi-pozwoliłas na brak szacunku wobec siebie ze strachu,z braku perspektyw czy dla jekiegoś przez ciebie rozumianego dobra ponosicie tego konsekwencje-Syn nauczył się i jest to dla niego naturalne ,ze nie trzeba się liczyc z twoim zdaniem, i twoimi prawda mówi szanuj siebi i swoje prawa a inni tez tak będą ofiarą ,byłaś ofiarą więc czas na to by zweryfikowac swoje życie !Ni ebędzie to proste ale jest możliwe!pozdrawiam, ,,Bo żyć godnie to nie znaczy nie upadać, każdy robi błędy, ważne jak będziesz wstawać.'' 3 Odpowiedź przez Małgorzatka 2011-01-05 19:43:33 Małgorzatka 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-11-14 Posty: 1,263 Wiek: 30 Odp: relacje matki z dorosłym synem Skoro przez całe życie miał taki przykład - swojego ojca więc nie dziwi jego zachowanie. Kolejny przykład dla którego uważam, że lepiej się rozstać z mężem, który nie szanuje, znęca się itp, a nie być "razem" po to aby dziecko miało ojca. Myślę, że lepiej by się wychował bez ojca, przynajmniej Ty byś nie cierpiała. Poza tym pozwoliłaś aby Ciebie nie szanowano, więc Twój syn teraz to kontynuuje. Miłość to nie pluszowy miś ani kwiaty, to też nie diabeł rogatyAni miłość kiedy jedno płacze, a drugie po nim miłość to żaden film w żadnym kinie, ani róże ani całusy małe dużeAle miłość kiedy jedno spada w dół, drugie ciągnie je ku górze (Happysad) 4 Odpowiedź przez cytrynkowa12 2011-01-05 23:00:39 cytrynkowa12 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-11-30 Posty: 14 Odp: relacje matki z dorosłym synemprzykro jest czytać to co napisałyście,nikt nie godzi sie na złe traktowanie ,ja też się nie godziłam ,ale właśnie brak perspektyw brak oparcia w kim kolwiek zmusza kobiety do tego że się tkwi w chorych związkach,co mogłam i co moge zrobić ani nikt mi nie da lokum ani ja sobie sama nie kupie na wnajęcie tez nie mam,a za sprzedaż tego co posiadamy nie kupimy dla każdego mieszkania,czy zdajecie sobie sprawe jak wygląda znęcanie psychiczne?nie ma siniaków które można pokazać policji założyć niebieską karte i działać ,ja nie mialam żadnych dowodów ja nie byłam w stanie wymusić szacunku i nie tkwiłam i tkwie z psycholem pod jednym dachem dla "dobra rodziny"ani bo "dziecko musi mieć ojca" .a swoje życie weryfikuje od lat tylko los sprawił że nic nie moge zmienić MAŁGORZATKA pisze że kolejny przykład że lepiej sie rozstać tez tak mysle tylko jak to zrobić mam kupić byłemu mieszkanie za co ? . ja ciągle słysze że sama jestem sobie winna że powinnam coś zrobić tylko pytanie co ?iść na ulice pod most a może go zamordować albo samemu sie powiesić 5 Odpowiedź przez Małgorzatka 2011-01-06 01:02:39 Małgorzatka 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-11-14 Posty: 1,263 Wiek: 30 Odp: relacje matki z dorosłym synem Ja napewno jestem sporo młodsza od Ciebie, więc wymądrzać się nie zamierzam. Jeżeli kupno mieszkania nie wchodzi w grę, to ja za jednoosobowy pokój miesięcznie płacę 400zł więc na dobrą sprawę byłoby jakieś wyjście. Aby gdzieś się zatrzymać nie trzeba odrazu kupować mieszkania. Miłość to nie pluszowy miś ani kwiaty, to też nie diabeł rogatyAni miłość kiedy jedno płacze, a drugie po nim miłość to żaden film w żadnym kinie, ani róże ani całusy małe dużeAle miłość kiedy jedno spada w dół, drugie ciągnie je ku górze (Happysad) 6 Odpowiedź przez bozka 2678 2015-07-20 12:28:28 bozka 2678 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-07-20 Posty: 2 Odp: relacje matki z dorosłym synemJa mam syna starałam się być naprawdę dobrą matką która jak mało która zasługuje na jego szacunek,a go nie mam przez mojego męża bo on mnie nie szanuje i nie szanował nigdy mówi że kocha a robi co jak był mały to mówił że ma najlepszą mamusię na świecie a teraz jak się kłócę z mężem to krzyczy na mnie ostatnio otworzył okno i krzyczał że jestem popierdolona dosłownie na cały głos on uważa że wszystkie kłótnie to moja wina bo mąż mu wpaja już bardzo długo aż w to uwierzył 7 Odpowiedź przez Averyl 2015-07-20 14:08:41 Averyl 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-06-12 Posty: 4,641 Odp: relacje matki z dorosłym synem Teraz to już chyba trochę późno, by coś robić z relacją matka - dorosły (jak rozumiem, niemieszkający z tobą) syn. Ja mam znacznie młodszego syna i nie mamy złych relacji w rodzinie, ale też mnie to kiedyś zastanawiało. To co robi matka - to jest takie "naturalne", nikt nie dostrzega wysiłku, troski włożonej w wychowanie, bo w postrzeganiu mężczyzn jest to "naturalne", więc nie ma powodu, by okazywać jakiś szacunek, podziękowanie. A facet - może kompletnie nic nie robić, aż pewnego dnia np. zabierze dzieciaka na jaką wyprawę, albo zagra z nim w coś (innymi słowy poświęci mu chwilę) i ta jednorazowa akcja jest wielka, ważna, ponadczasowa. Twój codzienny trud, by wychować dziecko jest niczym wobec jednorazowej akcji będę złośliwa - jak przygarnęliśmy psa, to utkwiła mi w pamięci taka scenka, pies usiadł przed M i wpatrywał się w niego, z pełną ufnością, szacunkiem, jak by chciał powiedzieć "teraz ty będziesz moim panem". Pies ma bardzo dobre relacje z M. ale z czasem uznał, że to ja jestem jego panią i teraz to za mną chodzi po domu, układa się pod moimi nogami. Może z synami to tak jest, patrzą się na faceta i jakaś solidarność się w nich rodzi "Kobiety, nie jesteście centrum rehabilitacyjnym dla źle wychowanych mężczyzn. To nie wasze zadanie zmieniać ich, wychowywać czy im matkować. Potrzebujecie partnera, a nie projektu." J. Roberts 8 Odpowiedź przez bozka 2678 2015-07-20 15:01:54 bozka 2678 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-07-20 Posty: 2 Odp: relacje matki z dorosłym synemMieszka z nami i tak naprawdę oprócz tego że pracuje nie robi w domu nic doszło do tego że nawet ogródka nie skopie tylko ja to robię a on siedzi przed kompem,wiem powinnam być bardziej stanowcza ale nie chcę się klócic żeby nie było że znowu robię naprawde to powinnam odejsc ale nie mam gdzie i to chyba jest najgorsze. Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedźTemat: Niezręczna sytuacja dla matki. Mój problem pewnie nie jest nadzwyczajny ale może któraś z mam pomoże mi w tym temacie. Mój młodszy syn lat 18 miał niedawno z kolega wypadek na motorze. Ma złamany obojczyk i obie ręce w przedramieniu i nadgarstku, lekki uraz w obrębie kręgosłupa szyjnego. Ponieważ za 5 dni wraca ze szpitala fot. Adobe Stock, Syda Productions Życie potrafi zmienić kurs o 180 stopni w mgnieniu oka. W jednej chwili byłem szczęśliwym mężem i ojcem dwójki dzieci. A za chwilę mam dzieci troje, ale żony i rodziny już przy mnie nie ma. Wszystko się rozwaliło… No, oszaleć można! Karolina była perfekcjonistką. Zawsze wysoko stawiała poprzeczkę – zarówno sobie, jak i innym. Niekiedy miałem wrażenie, że nie jestem w stanie sprostać jej wymaganiom, ale za wszelką cenę starałem się dotrzymywać kroku żonie. Do czasu. Poznaliśmy się od razu po studiach Dwa lata później byliśmy już małżeństwem, szybko urodził się Tymek, a po kilku latach – Majka. Zanim na świecie pojawiły się dzieci, oboje z żoną dobrze zarabialiśmy. Ale dla Karoliny kariera nie była aż tak istotna jak rodzina, dlatego po porodzie poświęciła się domowi. Mogliśmy sobie na to pozwolić. Obrazek idealny – dwójka ślicznych dzieci, kochająca się para, mężczyzna zarabiający na utrzymanie rodziny, kobieta zajmująca się dzieciakami. To nie była ułuda. My naprawdę byliśmy szczęśliwi. Moja żona miała zdecydowane poglądy na pewne sprawy. Widziała świat w czarno-białych barwach. Lubiła być perfekcyjną mamą, panią domu, żoną. We wszystkim, co robiła, była świetna. Lubiłem patrzeć, jak odważnie wygłasza swoje tyrady, nie zważając na to, co inni o niej myślą. – Dlaczego podajesz dziecku smoczek? Powinnaś zatroszczyć się o ruch i przejść na zdrową dietę! W udanym małżeństwie mąż nie szuka wrażeń u innych kobiet – przekonywała swoje koleżanki. I ona naprawdę w to wierzyła. Miała plan na życie i nie brała pod uwagę żadnych kompromisów. Nie sądziłem, że to obróci się przeciwko mnie Telefon od dawnej znajomej (no dobra – mojej pierwszej dziewczyny) zaskoczył mnie w porze lunchu. Właśnie wychodziłem z biura, kiedy moja służbowa komórka się odezwała. Gdy kobieta po drugiej stronie się przedstawiła, oniemiałem. Nie miałem kontaktu z Olgą od kilkunastu lat, nie rozstaliśmy się w przyjacielskiej atmosferze. Co tu dużo mówić – zacieśniłem zbyt bliską znajomość z jej koleżanką, a ona chwilę później wyjechała. Na Boga, miałem wtedy osiemnaście lat! Kto mógłby wymagać od chłopaka w tym wieku wierności i miłości aż po grób? – Czy moglibyśmy się spotkać? Muszę z tobą porozmawiać. Zadałam sobie dużo trudu, aby cię znaleźć – wyjaśniła. – Ale po co? – nie rozumiałem. – Nie możemy porozmawiać przez telefon? Nalegała jednak na spotkanie, więc dla świętego spokoju się zgodziłem. Wiedziałem, że nie powinienem mówić o tym Karolinie, bo zaraz zaczęłaby doszukiwać się teorii spiskowych. To, czego dowiedziałem się na spotkaniu z Olgą, miało zmienić moje życie bezpowrotnie. Wracając do domu, marzyłem tylko o tym, aby cofnąć się w czasie i nie odbierać telefonu od byłej dziewczyny. Ale to nie sprawiłoby, że problem by zniknął, chociaż przez kilkanaście lat nie miałem najmniejszego pojęcia o jego istnieniu. – Jak to, mamy syna? – zachichotałem nerwowo, kiedy Olga przekazała mi nowinę. – O czym ty, do diabła, mówisz? Nie mieściło mi się to w głowie! Olga, gdy ostatni raz się widzieliśmy, piętnaście lat temu, już była w ciąży, ale nie powiedziała mi o tym. Skąd miałem wiedzieć? – Dowiedziałam się chwilę przed naszym rozstaniem. Zdradziłeś mnie – przypomniała mi. – A ja nie chciałam mieć z tobą nic wspólnego. Za bardzo mnie zraniłeś. Uznałam, że poradzę sobie sama… Ależ ja byłem na nią zły Nie mieściło mi się po prostu w głowie, jak mogła ukryć przede mną fakt, że nosi pod sercem moje dziecko! I przez tyle lat nawet jej przez myśl nie przemknęło, żeby się ze mną skontaktować… – Dlaczego tak nagle zmieniłaś zdanie? Okazało się, że Paweł zaczął sprawiać kłopoty wychowawcze. Olewał szkołę, a ostatnio Olga kilka razy wyczuła od niego alkohol. – Coraz częściej o ciebie pyta. Uznałam, że dorastający chłopak potrzebuje ojca… Szkoda, że nie wpadła na to kilkanaście lat wcześniej! Byłem wściekły i… przerażony. Wściekły – z wiadomych powodów, a przerażony… No cóż, znałem swoją żonę i obawiałem się jej reakcji. Obiecałem Oldze, że spotkam się z Pawłem i będę uczestniczył w jego życiu – w końcu to mój syn – ale nie miałem zielonego pojęcia, jak tę rewelację przekazać Karolinie. Przez kilka tygodni chodziłem jak struty. Nic nie sprawiało mi radości, cierpiałem z powodu bezsenności, w pracy nie mogłem się skoncentrować na swoich zadaniach. Zastanawiałem się, jak przekazać nowinę Karolinie Nastoletni syn z poprzedniego związku nie pasował do jej wizji idealnej rodziny… W końcu nadarzyła się okazja. Karolina, widząc moje dziwne zachowanie, wyciągnęła własne wnioski i… zaczęła podejrzewać mnie o romans. – Złotko, kocham ciebie i dzieci nad życie, nigdy bym tego nie zaprzepaścił, ale… – urwałem. – I właśnie o to jedno krótkie „ale” chodzi! – nie dała mi skończyć. – Pakuj się, ale już! – wrzasnęła. – Jakie „pakuj”? Dlaczego? Oszalałaś? Przecież ja nawet jeszcze nic nie powiedziałem! – Masz kochankę, prawda? – W życiu! Ja po prostu… ja…. Ech, dowiedziałem się właśnie, że mam nastoletniego syna i nie wiedziałem, jak ci to powiedzieć, do cholery! Tego dnia spałem w salonie na kanapie. Na nic zdały się moje tłumaczenia, że o niczym nie miałem pojęcia i ta wiadomość zaskoczyła nawet mnie samego. Karolina swoje już wiedziała Nie mieściło jej się w głowie, jak mogłem nie wiedzieć o tym, że mam nastoletniego syna, co w sumie mnie nie zdziwiło, bo przecież sam nie mogłem w to uwierzyć… Dobijałem się do zamkniętych drzwi sypialni, ale w końcu mnie ofukała, że mam przestać, bo dzieci pobudzę. Udałem się więc do salonu, licząc na pomyślne rozwiązanie sprawy następnego dnia. Nic bardziej mylnego. Przy śniadaniu Karolina postawiła ultimatum. – Albo my albo ten dzieciak – prychnęła ze złością. – Nie zamierzam niańczyć cudzych bachorów! – Ależ, kochanie – spróbowałem dyplomatycznie – przecież Paweł jest już nastolatkiem, nie potrzebuje niańki. Moglibyśmy go od czasu zaprosić do nas na obiad czy na wycieczkę z dzieciakami… – zawahałem się. – Chłopak potrzebuje ojca. – Nie ma mowy – oświadczyła stanowczo. – Sam przecież wczoraj mówiłeś, że ten chłopak pije, wagaruje i nie szanuje matki. Tylko tego brakuje, żeby moje dzieci przebywały w takim towarzystwie! – Tymek i Majka są jeszcze mali, na pewno nie wpadną w złe towarzystwo i… – Nie! – podniosła głos. – Jeśli zamierzasz utrzymywać kontakt z tym chłopakiem, możesz zacząć się pakować. Nie wierzyłem! Jak mogła tak postawić sprawę? Przecież przysięgaliśmy sobie, że będziemy razem na dobre i na złe… Ech, Karolinie miłości starczyło tylko na to „dobre”. Owszem, znałem moją żonę i wiedziałem, że dla podtrzymania iluzji idealnego życia jest w stanie zrobić wiele, ale nie spodziewałem się, iż każe mi się wyrzec własnego dziecka! Wprawdzie jeszcze Pawła na oczy nie widziałem, ale przecież to krew z mojej krwi! Olga pokazała mi jego zdjęcie, wyglądał zupełnie tak samo, jak ja w tym wieku. Nie mogłem odwrócić się od własnego dziecka. To z Karoliną stworzyłem rodzinę, ale okoliczności się zmieniły i powinna zrozumieć, że mam też zobowiązania wobec starszego syna. – Dlaczego to robisz? – pytałem żony. – Życia nie da się zaplanować, czasem przybiera najmniej spodziewany obrót. – Wolę się wystrzegać tego rodzaju niespodzianek – odpowiedziała. Moje życie, moje małżeństwo, moja rodzina – wszystko to rozpadło się w jednej chwili. Karolina kazała mi się wyprowadzić. Taka sytuacja trwa już od kilku tygodni. To szaleństwo! Chcę wrócić do domu, ale nie zamierzam pozostawić bez wsparcia syna. Spotkaliśmy się już kilkakrotnie. Chłopak jest nieufny, ale powoli zdobywam jego zaufanie. Nie mogę go zawieść! Karolino, nie chciałaś mnie wysłuchać, więc może taki przekaz do ciebie trafi? Kocham ciebie i dzieci, każdy dzień bez was jest dla mnie trudny, ale wymagasz ode mnie zbyt wiele. Przecież nic złego nie zrobiłem. Zawsze byłem wobec ciebie uczciwy. Teraz potrzebuję wsparcia kobiety, którą pokochałem. Dla mnie to też jest trudna sytuacja, tymczasem ty odwracasz się ode mnie plecami, bo coś poszło nie po twojej myśli. Tak się nie robi! Czytaj także:„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”Rozmawiać: Rodzice powinni rozmawiać z dziećmi o szacunku i wyjaśniać im, dlaczego jest on ważny. Powinni też wysłuchać dzieci i porozmawiać z nimi o ich obawach i problemach. Karać: Rodzice powinni stosować odpowiednie kary, gdy dzieci nie szanują matki. Kara powinna być adekwatna do sytuacji i mieć na celu wyeliminowanie myślę że podobne sytuacje mają miejsce w wielu rodzinach. Ile brat ma lat? czemu nie pracuje? czy nie stosuje przemocy wobec matki? myślę, że koniecznie musi Pani porozmawiać z mamą, by choć na jakiś czas zamieszkała z Panią, proszę jej spróbować uświadomić, że syn jej nie szanuje i że nie zasługuje na to by własne dziecko zgotowało jej taki los, zamiast roztoczyć nad nią opiekę. Jeśli syn postępuje tak z własną matką, to jak traktuje innych ludzi??? Myślę, że z bratem już Pani rozmawiała i nie przyniosło to efektów? Cytuj
.